Mój warsztat pracy
Po wykonaniu wzorów i ich wygrzaniu przychodzi czas na patynowanie. To moment kiedy po wytrawieniu w kwasie siarkowym i po zanurzeniu w roztworze patyny utrwalam patynę w ogniu palnika.
Pięknie! Tu patynuję kwiatki na pierścionki, które leżą na broszkach. Lubię ten moment! Cała powierzchnia metalu robi się idealnie czarna od “wątroby siarczanej” (to mój ukochany rodzaj patyny, sama go przygotowuję, strasznie śmierdzi zgniłymi jajami ale nic tak nie ”czerni” na aksamit jak ona!
Potem przychodzi najgorsza część “roboty” polerowanie… najbrudniejszy moment, którego nie można ominąć…. ale efekty są zaskakująco piękne ale o tym innym razem….